VI WIELKANOCY 05 maja 2024
NIEDZIELA
|
730 |
+ Zenona Lendeckiego (od żony p1)
|
900
|
+ Damiana Zientkiewicza, Zenona Lendeckiego(p16), Bogdana Wiśniewski(p27), Zbigniewa Słomczewskiego, Edwarda Słomczewskiego, Marię i Bogusława Borkowskich, Stanisławę Rozen, Władysława, Jerzego i Teresę Rozen, rodziców Rozen, teściów Cendlewskich, Stanisława Jesionowskiego (p6), Jerzego Naklickiego, Barbarę Torbicką, Stanisława Jeziórskiego, Władysława i Antoninę Jaroszewskich, Józefę Sybilską, Antoniego i Teodozję Jeziórskich, Romana Jeziórskiego, Marzenę Małkiewicz, Stefana Toczyskiego, O zdrowie i błogosławieństwo Boże dla Zofii z racji 90 urodzin,
|
|
1100 |
Za parafian Dzieci I Komunia
|
|
PONIEDZIAŁEK |
1700 |
+ Aleksandra Wysockiego (Zofia Ptaszyńska z rodz. p22) |
WTOREK |
1700 |
+ Zofię Barczewską 30 r. śm. |
ŚRODA |
1700 |
+ Stanisława Barczewskiego |
CZWARTEK |
1700 |
+ Annę Siwińską (Elżbieta i Andrzej Pucińscy p8) |
PIĄTEK |
1700 |
+ Tomasz Jabłoński (od Jędrzejewskich p2) |
SOBOTA |
1500 |
W intencji strażaków. Poświecenie po mszy pomieszczenia socjalnego w remizie OSP Karnkowo |
1700 |
+ Antoniego i Jadwigę Mielnickich |
|
NIEDZIELA
|
730 |
+ Kazimierza Komorowskiego (córka Ania z rodz. p3)
|
900 |
+ Henrykę i Kazimierza Buczkowskich, Stanisława Wiśniewskiego, Zenona Lendeckiego(p17), Stanisława Jesionowskiego (p7), Barbarę Torbicką, Stanisława i Janinę Kaczorowskich, Bolesława i Władysławę Szablewskich, Teresę, Zygmunta i Ignacego Jesionowskich, Andrzeja Skowrona, Zofię, rodziców i braci Buczkowskich, rodziców i braci Alaszkiewicz,
|
|
1130 |
Za parafian
|
SZÓSTA NIEDZIELA WIELKANOCY 5 maja 2024
OGŁOSZENIA DUSZPASTERSKIE
- Pan Jezus wybiera i powołuje każdą i każdego z nas do bycia Jego uczniem, a jednocześnie świadkiem Jego nieskończonej miłości. Przez wzajemną miłość, którą będziemy sobie okazywać, najlepiej i najpełniej wypełnimy to zadanie, to przykazanie. Razem z Maryją chcemy prosić Pana o siły do realizacji tej misji, dlatego zapraszamy do udziału w nabożeństwach majowych, które odprawiamy każdego dnia o godz. 1700, przed wieczorną Eucharystią, a w niedzielę o 845. Dziś o 1100 I Komunia.
- W tym szóstym tygodniu Wielkanocy zanosimy swoje błaganie do Boga o dobre urodzaje i kraje głodujące. Ta intencja towarzyszyć nam będzie podczas nabożeństw majowych: razem z Maryją będziemy prosić Dobrego Boga, by błogosławił ludzkim wysiłkom, aby one przyniosły obfity plon i aby nikomu nie brakowało codziennego chleba. Biały Tydzień
- Zapraszamy do wspólnej modlitwy w środę, 8 maja, w przypadającą tego dnia uroczystość Świętego Stanisława, biskupa i męczennika, głównego patrona Polski. Msze Święte o zwykłej porze.
- W najbliższy piątek rozpoczniemy nowennę przed uroczystością Zesłania Ducha Świętego: zapraszamy do wspólnej modlitwy o wylanie darów Bożego Ducha, którą połączymy z codzienną modlitwą maryjną.
- W sobotę o 1500 Uroczysta Msza św. w intencji strażaków, a po Mszy poświecenie wyremontowanego pomieszczenia socjalnego w remizie.
- Składam najserdeczniejsze życzenia Solenizantom i Jubilatom tygodnia. Zmarłych Parafian polecam Bożemu miłosierdziu.
Przykazanie miłości
Od dzieciństwa uczymy się znaczeń różnych słów. Jedne z nich są łatwe do przyswojenia i wyjaśnienia, przy innych napotykamy na trudności. Tak się dzieje m. in. ze słowem „miłość”, które odgrywa w naszym życiu szczególną rolę. Kard. Martini w zwraca się jednej ze swoich książek do dziewczynki o imieniu Sara: „Ty nie masz problemu, aby powiedzieć: kocham cię! I wyciągasz ramiona, aby pokazać jak wielka jest twoja miłość. Ale wystarczy, byś osiągnęła piętnaście lat i tego gestu już nie zobaczymy. Jaka szkoda!”. Pewne cechy miłości jak spontaniczność, wolność od lęku, charakterystyczne dla okresu dzieciństwa, niestety tracimy z biegiem lat, i trzeba je na nowo zdobywać.
Wielu sądzi, że miłość to przede wszystkim sfera uczuć. Tymczasem istotą miłości jest dawanie dobra drugiemu człowiekowi. A to może czynić każdy. Tak na przykład wielu ludzi deklarujących się jako niewierzący działa w organizacjach charytatywnych – czasami na bardzo szeroką skalę. A w dzisiejszej Ewangelii Jezus mówi: „To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali”. W ten sposób ukazuje, że wiara w jedynego prawdziwego Boga działa przez jasne świadectwo miłości bliźniego. Jezus pokazuje tę miłość w kolejnych godzinach, kiedy podda się męce i śmierci na krzyżu. Prawdziwa miłość nie jest więc zwykłą ludzką życzliwością czy filantropią. Prowadzi do utraty życia, okazuje dobro nawet nieprzyjaciołom. Jezus myje nogi także Judaszowi. Jezus umiera na krzyżu za grzeszników, czyli za nieprzyjaciół Boga. Tylko taka miłość jest nieśmiertelna. Jakby na przekór temu, co śpiewała przed laty Anna Jantar, że „nic nie może przecież wiecznie trwać”.
Jak mówił Jean Vanier, organizator wspólnot „Arka” dla niepełnosprawnych intelektualnie, „miłość nie polega na dokonywaniu rzeczy nadzwyczajnych i bohaterskich, ale na spełnianiu rzeczy zwykłych z czułością”. I warto w tym miejscu spojrzeć na świat, w którym żyję. Na ile jest w nim obecna miłość? Na ile potrafię inspirować innych do miłości i sam się nią dzielić? Jaka jest nasza miłość w odniesieniu do bliźniego, którego spotykamy codziennie? Wspomnijmy starszych i schorowanych rodziców, którzy dzisiaj potrzebują naszej wyjątkowej opieki; naszych kolegów z pracy, którzy czasem utrudniają nam życie; tych, którzy w wielu sprawach wyrażają odmienną od naszej opinię. Czy ich naprawdę kochamy? Każdy z nas ma o czym i o kim myśleć, a sięgając do przeszłości, dojdzie do wniosku, że w wielu przypadkach nie zdał egzaminu z miłości. Pozostaje, jak mówi ks. Jan Twardowski, „Żal, że się za mało kochało / że się myślało o sobie / że się już nie zdążyło / że było za późno / (…) wszystko już potem za mało / choćby się łzy wypłakało / nagie niepewne”.
Człowiek bez miłości jest jak wyjałowiona ziemia, która nie jest w stanie rodzić żadnych owoców. Panie, dopomagaj nam dostrzegać konkretne potrzeby bliźnich i spraw, abyśmy przez miłość do nich otwierali nasze serca i umysły na tę Miłość, którą Ty nam proponujesz i która jedynie może zaspokoić nasze pragnienie pokoju i szczęścia.
Wytrwajcie w miłości mojej
Przypomnijmy sobie z czasów szkolnych proste doświadczenie. Na stole rozrzucone, oddzielone od siebie o ułamki milimetrów gwoździe. Wiadomo, że oddziałuje na nie siła grawitacji, i z natury rzeczy wszystkie one wzajemnie się przyciągają. Nie przysuwają się jednak do siebie, nawet nie drgną, bo silniejsza od grawitacji jest tu — stawiająca opór — siła tarcia.
Wystarczy jednak przybliżyć na odpowiednią odległość elektromagnes, a gwoździe nie tylko podskakują do niego, ale zaczynają przyciągać się wzajemnie, „lepiąc się” jeden do drugiego, tak że z łatwością można je zebrać w jeden kłębek. Nie tracą swojego ciężaru, ale nie spadają, bo przyciągająca siła elektromagnesu jest znacznie silniejsza niż siły tarcia płaszczyzny stołu i ciążenia w kierunku ziemskiego globu. Pod wpływem elektromagnesu gwoździe nie tylko są przyciągane, ale również uzyskują zdolność przyciągania innych gwoździ. Wystarczy jednak wyłączyć prąd i wszystko znowu się rozpadnie.
Bardzo podobne zjawisko można zauważyć w świecie ludzkich doświadczeń. Człowiek został stworzony jako zdolny do miłości, i to „ciążenie” ku innym ludziom zaznacza się już w sferze natury. Teoretycznie więc z miłością nie powinniśmy mieć większych problemów. A jednak je mamy. Siła „tarcia” spowodowana grzechem pierworodnym jest tak wielka, że bardzo często zwycięża w nas egoizm i zamiast zbliżać, oddalamy się od siebie. Nawet jeśli kogoś pokochamy, trudno nam w tej miłości wytrwać. Dotyczy to również naszej relacji do Pana Boga. Cała historia biblijna jest smutną ilustracją tego dramatu. Sytuacja byłaby bez wyjścia, gdyby przestał nas kochać Bóg.
Na szczęście Bóg, który „jest miłością”, nigdy kochać nie przestaje. „W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że on sam nas umiłował”. Z elektromagnetyczną siłą swojej miłości w Jezusie Chrystusie zbliżył się do ludzi tak bardzo, że nie tylko przyciąga nas nieustannie do siebie, ale również uzdalnia do miłości braterskiej. To właśnie miał na myśli św. Jan, zachęcając adresatów swojego listu: „Miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga”.
Najtrudniej kochać tym, którzy sami nigdy nie byli kochani. Osobiste dramaty ludzi różnych czasów i pokoleń polegają na tym, że nie dowierzali oni i nie dowierzają, jak bardzo kocha ich Bóg. A jeśli nawet dowierzają, to nie bardzo wiedzą, na czym ta miłość polega, co stanowi jej istotę. Podejrzewamy, że Bóg kocha tak jak my, tylko bardziej. Miłość w wydaniu ludzkim, która jest zawsze niedoskonała, zbyt często staje się dla nas podstawą do refleksji na temat miłości w ogóle, także miłości Bożej. I na tym polega nasz błąd.
Miłość w wydaniu ludzkim jest zawsze — w większym lub mniejszym stopniu — nacechowana piętnem interesowności. Kochamy „ze względu na…”. Tymczasem Bóg kocha „pomimo że…”. Człowiek kocha zwykle „dla siebie” i wybiórczo: kochając kogoś bardziej, innych kocha mniej. Bóg, nawet gdy kogoś kocha bardziej (na przykład swojego Syna), to kocha Go dla innych, dla nas: „W tym objawiła się miłość Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu”. Posłał — znaczy dał, ofiarował. Miłość w wydaniu ludzkim bywa często nietrwała, przelotna. A przecież — jak pisał Mauriac — „kto przestał kochać, znaczy, że nie kochał wcale”. Bóg kocha w sposób nieodwołalny, jest w miłości wytrwały.
To dlatego Chrystus mówi: „Wytrwajcie w miłości mojej”. Miłujcie się tak „jak Mnie umiłował Ojciec” i tak jak „Ja was umiłowałem”. Jeżeli nie będziecie wiedzieć, jak kocha Bóg, i jeśli sami tej miłości nie doświadczycie, nigdy nie będziecie zdolni do prawdziwej miłości.